niedziela, 25 stycznia 2015

Post Mortem z rodzinnego albumu

Ja też mam takie zdjęcie - upamiętniające śmierć- w albumie rodzinnym.
Dokładnie albumie dziadka Antoniego Rudnickiego.
Zawsze, gdy na nie patrze - robi na mnie ogromne wrażenie.
Nie wiem i prawdopodobnie nigdy nie dowiem się, kim byli dla mojego dziadka...a może dla babci?

sobota, 24 stycznia 2015

Na podwórku u dziadków

Z domowego archiwum.

Jako dziecko miastowe...wypuszczone na wieś...szalałam.
Jeść mi się nie chciało tylko...pić.
Co z resztą widać na zdjęciu
Oryginał:


Znalazłam to zdjęcie i próbowałam sobie przypomnieć kolory, które mnie wtedy otaczały...czy mi wyszło?
Oceńcie sami.
 aaaaaa.... To zielone za mną...to stara szafa przerobiona na podwórkową, letnią lodówkę. Pamiętam, że  było tam pełno słoików, słoiczków i innych takich "przetworów"



Przed kościołem garnizonowym - Allenstein

Stare, kolorowe zdjęcie ?
Nie.
Było c/b.
Teraz jest kolorowe :)

piątek, 16 stycznia 2015

Bo w "Pekinie"...wszyscy mówili dziwnym językiem.

Olsztyn.
Ul. Kromera..tuż przy dworcu zachodnim, stały koszary poniemieckie.
Po wojnie przerobione na mieszkania dla repatriantów. Umieszczano tam wszystkich, których było za dużo lub którzy byli niewygodni dla ówczesnej władzy. Kiedy Eugenii zabrano mieszkanie na Mickiewicza ( pewien dygnitarz upatrzył sobie ) właśnie do Pekinu ją z dwójką dzieci odesłano.A kogóż tam nie było? Rodowici Warmiacy -Olsztyniacy, którym zabierano domy i mieszkania, wymieszani z Wołyniakami i Wilniukami. Najgorsi byli ci ostatni. Hołota jakich mało, choć byli spokojni..ale tylko do czasu.
Gdy w Olsztynie mówiono źle o tym miejscu, to wiadomo było, że to ich sprawka. Na początku lat 70-tych ...Rodowici, zaczęli wyjeżdżać do RFN-u (tak straciłam parę koleżanek) i Wilniuki zaczęli "szaleć" a Pekin, powoli zmieniał się w murowany slams
Patologia "wyszła" z wilniuków a i inna patologia z Polski wprowadzała się na miejsca po Warmiakach.
To już nie był ten sam Pekin co kiedyś.
Z czasem zaczęto wyburzać budynki koszarowe. Właściwie to nie wiem czemu, bo były w dobrym stanie i nawet na niektórych piętrach zachowały się piękne drzwi klatkowe z równie cudnymi witrażami. Mury się nie sypały, schody były całe, Wszystko było bardzo bobrze zaplanowane i rozlokowane przez Niemów ( budynki)....... Ale przyjechał dźwig z dużą kulą i zaczęli rozbiórkę.
Na początku lat 80-tych, zaczęto wysiedlać mieszkańców. Coraz mniej zostawało moich koleżanek. Mieszkania długo nie pozostawały puste. O nie!  Natychmiast zamieszkiwali je Cyganie.
Czy to była patologia, jak ogólnie się uważa?
Nie.
Można było zostawić mieszkanie otwarte a Cygan nie wszedłby do środka...a nawet więcej...nie wpuściłby nikogo obcego na klatkę wiedząc, że mieszkanie nasze jest otwarte a nikogo nie ma. Byli, bardzo rodzinni i ciepli... i tacy kolorowi jak na tamte szare czasy.
Na serio...bardzo dobrze ich wspominam.

Tak wyglądały te bloki. Te drzewka to kasztanowce, które ja pamiętam jako wyrastające ponad dachami.
I chyba tylko one się ostały.
Tyle legend powstało o tym miejscu, tyle tajemnic i ciekawostek.



Szkoda tych budynków.
I choć ludzie w nich, jakże różnej narodowości, mówiący różnymi językami i zmieniający się wraz z latami - odchodzili...to budynki były cały czas takie same. Stałe i dostojne.
Aż, któregoś dnia, jakiś debil z planowania przestrzennego, czerwoną kredką na planie miasta - przekreślił je.
Zabito historię nie tylko Niemców i późniejszych ich mieszkańców...ale całego Olsztyna
Umarły legendy, opowiadania, ciekawostki historyczne.
Powstały bloki z betonu.
Bez historii, bez....duszy.

Nessa

Ps: Przepraszam tak mnie jakoś naszło na wspominki, gdy kolorowałam ta starą pocztówkę.
Pozdrawiam moje koleżanki, gdziekolwiek są:
Anię Sakowicz
Magdę Sokołowską
Alinę i Dagmarę Igielskie
Wioletę Karpyzę.
Ja i Emila mamy kontakt do dziś i tak już pozostanie, bo my rodzina. :)

Z Warmiaków którzy zostali do "końca", pamiętam Panią Gertrudę. Jej syn Jurek, gdy miałam coś koło 5 lat, pokazał mi jak się cieniuje kredkami. Tak oto wszystkie ilustracje w książkach, jakie tylko znalazłam...były pokolorowane :)




środa, 7 stycznia 2015

Rany....babcia mi się utleniła !!!!



Widzę, że temat "znikających" przodków jest dość interesujący.
Nie...nie jestem archiwistą ani muzealnikiem.
Nie...nie jestem biegła w dzisiejszych metodach ratowania starych zdjęć metodą manualną
Ale jako dziecko wychowane w środowisku starej szkoły retuszerskiej....tak, tej ze wszystkimi tymi ołówkami retuszerskimi, farbami, rylcami (!), pulpitem, pędzelkami różnej maści i farbami retuszerskimi....krzątając się i grzebiąc ( czym jestem dzisiaj najbardziej przerażona) w szafkach z chemikaliami..począwszy od kurzych, wysuszonych białek a kończąc na wszelakiej maści kwasach....stwierdzam, że dziś się łatwiej pracuje :)
To ja i jedna z szafek taty:
Foto niebarwione:
Postaram się teraz wyjaśnić parę spraw z pytań mi zadawanych, czy tu w komentarzach, czy też bezpośrednio na maila.

Najpierw Krzyś....Krzysztof ma cudowny blog o Olsztynie..
Warto zajrzeć : photokrzysztof.blogspot.com

"Witaj Nesso. Zbieram stare fotografie i jestem przerażony. Czy są jakieś metody spowolnienia chociażby tego bleknięcia zdjęć?"

"Witaj Krzysztofie.. Oczywiście pytasz o odbitki...no tak..przecież to logiczne....otóż.... Metody są ale możliwości brak. Jeżeli zdjęcie się już zbyt utleniło to...nic nie zrobisz, chyba że potrafisz domalować to czego już prawie nie widać...Ale to też nie jest proste. Zdjęcia były robione różnymi technikami i na różnych papierach..
Musiałbyś najpierw ustalić jaką techniką zrobiono, potem na jakim papierze..ale to po to, by się dowiedzieć co musiałbyś w pierwszej kolejności zrobić.
Obrazowo: To tak jakbyś miał na talerzu parę kanapek. Jedna z serem, druga z szynką a trzecia z pasztetem.
Każda kanapka dodatkowo zrobiona jest na innym pieczywie.
I tak: Odbitka srebrowa- może być na papierze "wykopiowanym" - białkowym, celoidowym lub żelatynowym...lub na papierze "wywołanym" - czyli chlorobromowym i bromowym....
Chcąc "uratować" takie zdjęcie..musisz wiedzieć jakie jest, bo...przy retuszu ( naprawie), będziesz musiał odpowiednimi środkami..zdjąć każdą warstwę tej "kanapki", by dostać się do tego co się w niej psuje....
Proste nie jest a przecież to, jest tylko jedna z technik używana przez naszych dziadków.
A .....zapomniałam dodać, że musiałbyś mieć zgodę z Ministerstwa na zakup pewnych kwasów. Takie czasy.

Mojemu tacie najszybciej schodziło przy "ratowaniu" bromolejów...bo one składają się tylko z dwóch warstw ( chyba, że teraz zmienili technikę..ale nowych nikt nie chce ratować)..To taka "sucha" kanapka z tłustą farbą w środku....
 Myślę, że w Muzeach są od tego fachowcy...przynajmniej powinni być....Ale....
Nie będę się rozpisywać, bo to nudne  a i wiele już nie pamiętam.
Pozostaje dać zdjęciom spokojnie "umrzeć" śmiercią naturalną, ciesząc się tym, że udało nam się zrobić cyfrową odbitkę.

"Co sądzisz o przechowywaniu starych fotografii w foliowych koszulkach? Czy to może być szkodliwe? Dla fotografii :)
Pozdrawiam."


Hm..są różne porady..Jedni mówią, że powinno się, bo to chroni przed wilgocią, grzybami, itd...a inni piszą stanowcze "nie". Zdjęcie musi "oddychać"..
A co ja sądzę?  Co najbardziej działa niszcząco na fotografię dziadków? Oczywiście, że światło....Choć potocznie mówimy "utlenia się" i faktycznie tlen ma duże znaczenie w rozkładzie...to bardziej chodzi o "wypłowienie". Folia nie uchroni przed światłem :)
Ja trzymam w specjalnych kartonikach archiwalnych ( archiwa mają takie pudełka) z przełożonymi między zdjęciami specjalnymi kalkami też z zaprzyjaźnionego archiwum..... i na dno, gdzieś wrzucone chińskie kuleczki zbierające wilgoć a które dostajemy gratis np. kupując buty :)
Większość zdjęć i tak wkładam do albumów..tych starych, które mają kartki przedzielone specjalnymi pergaminami.
I to wszystko.

"Co to jest koloryzacja z odzwierciedleniem historycznym?"

To branie na siebie ( kolorysty) odpowiedzialność za kolory przedstawione na zdjęciu. Jeżeli jest zgodne z ówczesnymi realiami - kiedy wykonano to stare foto, to takie zdjęcie może być używane w celach edukacyjnych i śmiało rozpowszechniane jako zgodne z historią.  W innym przypadku powinno się dopisywać "bez odzwierciedlenia".
Kiedy zdarza mi się współpracować z wydawnictwami historycznymi to są od tego historycy, by podać mi kolory. Czasami moje "kolorowe" oczy same "wyłapią" pierwotny kolor na c/b fotce.

"Czy pokolorujesz każde zdjęcie?"
Nie. Są zdjęcia, które nie nadają się do barwienia. Nie koloruje też pocztówek. No dobra..czasami mi się zdarzy ale unikam pocztówek.


To chyba wszystko...Resztę pytań od Was..znajdziecie w linkach po prawej stronie tego bloga.


To coś na "deser"
Może mały, czy tez krótki paralaxik?
To przecież teraz takie modne.
Najlepiej oglądać na całym ekranie...
Przyznaje, że są tam błędy ale...robiłam to na przysłowiowym kolanie.

To oryginał:


A to moja PARALAXA

Miłego, choć krótkiego oglądania :)
Na dużym ekranie....



Pozdrawiam
Nessa