piątek, 16 stycznia 2015

Bo w "Pekinie"...wszyscy mówili dziwnym językiem.

Olsztyn.
Ul. Kromera..tuż przy dworcu zachodnim, stały koszary poniemieckie.
Po wojnie przerobione na mieszkania dla repatriantów. Umieszczano tam wszystkich, których było za dużo lub którzy byli niewygodni dla ówczesnej władzy. Kiedy Eugenii zabrano mieszkanie na Mickiewicza ( pewien dygnitarz upatrzył sobie ) właśnie do Pekinu ją z dwójką dzieci odesłano.A kogóż tam nie było? Rodowici Warmiacy -Olsztyniacy, którym zabierano domy i mieszkania, wymieszani z Wołyniakami i Wilniukami. Najgorsi byli ci ostatni. Hołota jakich mało, choć byli spokojni..ale tylko do czasu.
Gdy w Olsztynie mówiono źle o tym miejscu, to wiadomo było, że to ich sprawka. Na początku lat 70-tych ...Rodowici, zaczęli wyjeżdżać do RFN-u (tak straciłam parę koleżanek) i Wilniuki zaczęli "szaleć" a Pekin, powoli zmieniał się w murowany slams
Patologia "wyszła" z wilniuków a i inna patologia z Polski wprowadzała się na miejsca po Warmiakach.
To już nie był ten sam Pekin co kiedyś.
Z czasem zaczęto wyburzać budynki koszarowe. Właściwie to nie wiem czemu, bo były w dobrym stanie i nawet na niektórych piętrach zachowały się piękne drzwi klatkowe z równie cudnymi witrażami. Mury się nie sypały, schody były całe, Wszystko było bardzo bobrze zaplanowane i rozlokowane przez Niemów ( budynki)....... Ale przyjechał dźwig z dużą kulą i zaczęli rozbiórkę.
Na początku lat 80-tych, zaczęto wysiedlać mieszkańców. Coraz mniej zostawało moich koleżanek. Mieszkania długo nie pozostawały puste. O nie!  Natychmiast zamieszkiwali je Cyganie.
Czy to była patologia, jak ogólnie się uważa?
Nie.
Można było zostawić mieszkanie otwarte a Cygan nie wszedłby do środka...a nawet więcej...nie wpuściłby nikogo obcego na klatkę wiedząc, że mieszkanie nasze jest otwarte a nikogo nie ma. Byli, bardzo rodzinni i ciepli... i tacy kolorowi jak na tamte szare czasy.
Na serio...bardzo dobrze ich wspominam.

Tak wyglądały te bloki. Te drzewka to kasztanowce, które ja pamiętam jako wyrastające ponad dachami.
I chyba tylko one się ostały.
Tyle legend powstało o tym miejscu, tyle tajemnic i ciekawostek.



Szkoda tych budynków.
I choć ludzie w nich, jakże różnej narodowości, mówiący różnymi językami i zmieniający się wraz z latami - odchodzili...to budynki były cały czas takie same. Stałe i dostojne.
Aż, któregoś dnia, jakiś debil z planowania przestrzennego, czerwoną kredką na planie miasta - przekreślił je.
Zabito historię nie tylko Niemców i późniejszych ich mieszkańców...ale całego Olsztyna
Umarły legendy, opowiadania, ciekawostki historyczne.
Powstały bloki z betonu.
Bez historii, bez....duszy.

Nessa

Ps: Przepraszam tak mnie jakoś naszło na wspominki, gdy kolorowałam ta starą pocztówkę.
Pozdrawiam moje koleżanki, gdziekolwiek są:
Anię Sakowicz
Magdę Sokołowską
Alinę i Dagmarę Igielskie
Wioletę Karpyzę.
Ja i Emila mamy kontakt do dziś i tak już pozostanie, bo my rodzina. :)

Z Warmiaków którzy zostali do "końca", pamiętam Panią Gertrudę. Jej syn Jurek, gdy miałam coś koło 5 lat, pokazał mi jak się cieniuje kredkami. Tak oto wszystkie ilustracje w książkach, jakie tylko znalazłam...były pokolorowane :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz